ŚLADY TRADYCJI ŻYDOWSKIEJ W PRZESTRZENI RADOMIA

 

Patrzyliśmy na ostatni relikt tej żydowskiej tradycji w moim mieście.
Okna altany były zabite dyktą, drewno, dawno nie konserwowane, spłowiało.
Ciągle jednak kuczka nosiła w sobie, takie miałem wrażenie,
jakiś szlachetny, sakralny ślad przeszłości.
Marcin Kępa

 

            18 marca 2016 r. dwaj pracownicy „Resursy” – Marcin Kępa i Paweł Puton odbyli przechadzkę po zapomnianych zakamarkach podwórek radomskich kamienic, z myślą, że może uda się trafić na jakieś ocalałe ślady po społeczności żydowskiej Radomia, która zniknęła z pejzażu miasta wskutek II wojny światowej i jej tragicznych konsekwencji. Ta spontaniczna wycieczka stała się pretekstem do zaplanowanego na później pełnego „przeglądu” miasta w poszukiwaniu reliktów społeczności, która przez stulecia współtworzyła klimat i koloryt Radomia. Tej grupy mieszkańców, która w międzywojniu stanowiła trzecią jego część. Wreszcie społeczności, która choć żyła tuż obok, w większości funkcjonowała według własnego rytmu kultury i tradycji, spiętych wspólną klamrą religii. Świadomość tego, w jak zupełnie odmiennym świecie – choć przecież równoległym do tworzonego przez chrześcijańskich mieszkańców Radomia – żyli mieszkający tu Żydzi, legła u podstaw swoistej fascynacji ich dawnym życiem codziennym i celebrowanymi świętami. Okazało się, że pomimo upływu blisko 80 lat od Zagłady w przestrzeni miejskiej przetrwało całkiem sporo artefaktów żydowskiego Radomia.

            Przedmiotem poniższej prezentacji nie są, co warto podkreślić, miejsca i obiekty architektoniczne, stanowiące siedziby różnych instytucji związanych z funkcjonowaniem społeczności żydowskiej w mieście. Większość z nich została już opisana w ramach Szlaku Pamięci Radomskich Żydów Ślad”. Poniżej zaprezentowano tytułowe ślady kultury i tradycji żydowskiej, które zachowały się w przestrzeni Radomia. Są nimi kuczki, rowki po mezuzach, napis w języku jidysz, inicjały żydowskiego właściciela budynku wyryte nad wejściem do kamienicy oraz przykład detalu architektonicznego z tradycyjną żydowską symboliką. Warto zaznaczyć, że pojęcie „przestrzeń Radomia” nie należy odczytywać tu dosłownie – jako przestrzeń publiczną, ogólnodostępną. Opisane niżej obiekty najczęściej nie są widoczne czy dostępne wprost „z ulicy”, lecz kryją się w zamkniętym, trochę zapomnianym i tajemniczym świecie radomskich podwórek. Ale do zdecydowanej większości z tych pamiątek po wielowiekowej obecności w mieście Żydów dotrzemy bez większych problemów. Wystarczy przekroczyć symboliczną granicę pomiędzy żyjącą tempem XXI w. ulicą, a najczęściej zastygłymi u schyłku XIX w. dziedzińcami starych domów i kamienic. Będzie to więc swoista podróż w czasie...

KUCZKI

            Kuczka, zwana też suką (po hebrajsku – סוכות) jest charakterystyczną, wynikającą z żydowskiej kultury i tradycji budowlą, związaną ze Świętem Szałasów (po hebrajsku – Sukkot, zwanym też w języku polskim Świętem Namiotów czy po prostu Kuczkami). Obchody święta w kalendarzu żydowskim rozpoczynają się pięć dni po Jom Kippur (radosnym święcie upamiętniającym ucieczkę Izraelitów z Egiptu i wędrówkę do Kanaanu). Przypada na 15 dzień miesiąca tiszri – w kalendarzu chrześcijańskim to przełom września i października. Tradycyjnie obchody tego święta trwały siedem dni. Jego geneza związana jest ściśle z historią Narodu Wybranego i odwołuje się do wędrówki Żydów do Ziemi Obiecanej. W tym czasie Izraelici, przemierzając przez 40 lat pustynię, mieszkali w szałasach. Święto to wiąże się także ściśle z przypadającymi na tę porę roku plonami (szczególnie dotyczy to zbioru konkretnych owoców). Przebieg Sukkot wywiedziony jest wprost od słów Boga, zawartych w księdze Kapłańskiej (Kpł 23, 34-43), gdzie Pan przekazał Mojżeszowi:

            Powiedz Izraelitom: Piętnastego dnia tego siódmego miesiąca jest Święto Namiotów przez siedem dni dla Pana. (…) Weźcie sobie pierwszego dnia owoce pięknych drzew, liście palmowe, gałązki gęstych drzew i wierzb nadrzecznych. Będziecie się weselić przed Panem, Bogiem waszym, przez siedem dni. Będziecie obchodzić to święto dla Pana co roku przez siedem dni. To jest ustawa wieczysta dla waszych pokoleń. W siódmym miesiącu będziecie je obchodzić. Przez siedem dni będziecie mieszkać w szałasach. Wszyscy tubylcy Izraela będą mieszkali w szałasach, aby pokolenia wasze wiedziały, że kazałem Izraelitom mieszkać w szałasach, kiedy wyprowadziłem ich z ziemi egipskiej.

            W myśl tych postanowień ortodoksyjni Żydzi podczas całego święta mieszkali poza domem w specjalnych budowlach stojących pod gołym niebem. Liturgiczna oprawa obchodów Święta Namiotów była bogata. Wiązała się między innymi z recytowaniem psalmów i wykonywaniem obrzędu kołysania bukietami splecionymi z gałązek palmy (lulaw), trzech gałązek mirtu (hadasa), dwóch gałązek wierzby (arawa), trzymanymi w prawej ręce, i owocami etrogu (cytron) w lewej. Kołysanie to wykonywane było na cztery strony świata oraz w górę i w dół – na znak czci dla Stwórcy tych darów.

            Zapewne ze względów czysto praktycznych z czasem kuczki budowane były jako obiekty trwałe (o dość specyficznej lokalizacji). Suka (z języka hebrajskiego – szałas), zwana w Polsce popularnie kuczką (od staropolskiego kucza – szałas, plecionka z gałęzi lub wikliny), była obiektem stawianym przez wieki na wolnej przestrzeni (gruncie), wykonanym z drewnianych desek lub płótna rozciągniętego na drewnianym rusztowaniu. Dach takiej budowli wykonywany był z posiadających liście gałęzi, na których wieszano kolorowe ozdoby z papieru. W takich budowlach tradycyjni Żydzi przez siedem dni ucztowali, a ci bardziej pobożni nawet sypiali (w Polsce, ze względu na klimat, nie było to wymagane). Z czasem przemiany społeczne, gospodarcze i urbanistyczne w Polsce (związane między innymi ze znacznym wzrostem ludności żydowskiej i jej zagęszczeniem) przyczyniły się do wprowadzenia pewnych praktycznych rozwiązań w dziedzinie tworzenia tego typu obiektów. Najczęstszą formą kuczek pozostał nadal drewniany szałas, składający się z czterech ścian i montowany raz do roku na podwórzu, obok miejsca zamieszkania danej rodziny. Do kuczek „naziemnych” po latach doszły jeszcze inne formy przygotowywania takich obiektów. Jedną z nich było „montowanie” kuczek na czas święta Sukkot na balkonach. Forma ta czasami przybierała postać trwałych budowli zamocowanych na części balkonu lub samoistnych wiszących konstrukcji, przymocowywanych specjalnie w tym celu do ścian budynków. Działo się to najczęściej poprzez przytwierdzanie takich budowli do elewacji podwórzowych kamienic – nierzadko wprost nad przejściem bramnym, ale często tego typu wiszące konstrukcje architektoniczne „wyrastały” nagle ze ślepych ścian oficyn, w miejscach, w których najmniej byśmy się tego spodziewali. Jeszcze innym rodzajem kuczek były te mieszczące się na strychach i poddaszach kamienic. Od zwykłych facjatek dachowych wyróżniało je to, że posiadały tak skonstruowaną połać dachu, że umożliwiało to jego uchylenie wprost w stronę sklepienia niebieskiego, tak aby czyniąc zadość tradycji „dach pozwalał niebu przeniknąć”. Ta sama zasada zresztą dotyczyła kuczek „wiszących” i „balkonowych”. Był też specyficzny rodzaj kuczek naziemnych, podobnych do ganków stawianych przed wejściem do budynku.

            Przeprowadzona inwentaryzacja miasta pod kątem zachowania w jego przestrzeni takich budowli pozwala stwierdzić, że w Radomiu do dziś zachowało się przynajmniej sześć kuczek. Kolejne trzy obiekty można podejrzewać o to, że kiedyś mogły pełnić przypisaną kuczkom funkcję. Wreszcie o jednym ze współczesnych wykuszy można powiedzieć, że stanowi swoiste kulturowe nawiązanie do tradycji żydowskich kuczek. Razem daje to 10 obiektów. W poszczególnych grupach są one opisane w kolejności alfabetycznej adresów, pod jakimi się znajdują.

ZACHOWANE KUCZKI W RADOMIU

            Pierwsza z istniejących do dziś radomskich kuczek znajduje się przy ul. Mickiewicza 15. Budynek, który zdobi, stanowi w zasadzie całość z bliźniaczym domem oznaczonym numerem 15a. Jest to budynek modernistyczny, powstały w okresie międzywojennym, dwupiętrowy, o skromnym, geometrycznym wystroju elewacji (dziś ten walor został zatracony wskutek termomodernizacji drugiej połowy budynku). Kuczka usytuowana jest od strony podwórka, na poziomie pierwszego piętra (ogólnie ta część budynku, do którego przytwierdzono kuczkę, jest jednopiętrowa). Pierwotnie była to kuczka wisząca, w formie przypominającej obudowany balkon. W późniejszych latach zabudowana została przestrzeń pod nią (parter budynku), dzięki czemu kuczka straciła swój charakterystyczny wygląd. Kuczka przy Mickiewicza dolny fragment ścian posiada prawdopodobnie murowany (ściana jest otynkowana, co utrudnia jednoznaczną ocenę materiału, z jakiego jest wykonana). Wyżej zaś znajdują się duże okna (wymienione na współczesne, poza jednym, być może oryginalnym, niewielkim lufcikiem). Dach kuczki jest jednospadowy, pokryty blachą, z rynną. Jeden z boków obiektu (drugi jest przytwierdzony wprost do ściany oddzielającej bliźniacze budynki) w trójkątnym szczycie przy dachu posiada dekoracyjnie wykonany szalunek z desek (motyw fali/sinusoidy). Obecnie kuczka użytkowana jest przez prywatne biuro Radcy Prawnego Marzeny Ciach.

 

 

            Druga z radomskich kuczek znajduje się przy ul. Moniuszki 21. Zawieszona jest na wysokości drugiego piętra tylnej oficyny, w podwórku. Jako „ostatnia kuczka w Radomiu”. została opisana przez Marcina Kępę w jednym z jego opowiadań (w zbiorze Balkony. Siedem opowieści o żydowskim Radomiu). W ostatnim czasie na popularnym serwisie fotograficznym „Fotopolska” pojawiło się ciekawe zdjęcie, na którym widać omawianą kuczkę. Jest to fotografia wykonana w 1915 r. Ukazuje postać niemieckiego feldmarszałka Augusta von Mackensena – dowódcy sprzymierzonych armii Austro-Węgierskiej i Niemieckiej, wizytującego swych żołnierzy w Radomiu. Dzięki tej fotografii mamy pewność, że już w 1915 r. kuczka z ul. Moniuszki 21 istniała – jest więc już ponadstuletnim zabytkiem. Można nawet przypuszczać, że kuczka powstała jeszcze wcześniej – wraz z wybudowaniem samej kamienicy i oficyn, czyli pod koniec XIX w.

            Kuczka ta jest „zawieszona” na ślepej, bocznej ścianie tylnej oficyny. Usytuowana jest w takim zakamarku tej posesji, że wchodząc w podwórko kamienicy z ul. Moniuszki 21 trudno ją w ogóle zauważyć. Widoczna jest najlepiej z dziedzińca sąsiedniej posesji przy ul. Moniuszki 19. Dobrze widać ją także z podwórza posesji położonej przy Placu Konstytucji 3 Maja 4. Kuczka wspiera się na trzech stalowych szynach. Wykonana jest z drewna, w prostej formie kubicznej – jej front posiada kształt prostokąta zwieńczonego trójkątnym naczółkiem. Stąd też wynika dwuspadowość dachu kuczki. Dach ten jest pokryty blachą i posiada  konstrukcję umożliwiającą jego uchylenie. Ściany zewnętrzne obiektu oszalowane są prostymi drewnianymi deskami, bez żadnych zdobień, i wyposażone w okna. Nie mniej ciekawie wygląda wejście do obiektu – po pierwsze dlatego, że kuczka nie jest „przyklejona” do ściany mieszkania, w którym żyła kiedyś jedna z radomskich żydowskich rodzin, lecz znajduje się na zewnątrz wspólnej klatki schodowej oficyny. Wejście do kuczki wiedzie więc wprost „z korytarza”, czy „ze schodów” i usytuowane jest naprzeciwko drzwi mieszkania numer 17. Jak można przypuszczać, to właśnie mieszkająca tam rodzina użytkowała tę kuczkę. Ciekawy jest też sam portal wejściowy do niej – są to solidne, podzielone w pionie i poziomie na cztery kwatery drzwi, o skromnej, geometrycznej dekoracji rzeźbiarskiej, z mosiężną klamką. Niestety zamknięte. Nie udało się dotrzeć do wnętrza kuczki. Z tego, co widać na zewnątrz – prawdopodobnie pełni dziś funkcję pakamery czy składowiska rupieci. Trudno posądzać obecnego użytkownika kuczki o jakąś szczególną troskę o ten obiekt. W marcu 2015 r. wszystkie frontowe okna kuczki miały powybijane szyby, zatkane na ten czas dyktą. Po kilku miesiącach dało się zauważyć rodzaj foliowej ceraty, którą zasłonięto od wewnątrz otwory okienne – zapewne w celu ochrony przed deszczem. Na początku 2017 r. frontowe okna kuczki zaopatrzone zostały w szyby z pleksi. Warto dodać, że sama posesja z ul. Moniuszki 21 nie jest indywidualnie wpisana do rejestru zabytków (widnieje jedynie w Gminnej Ewidencji Zabytków). Nie posiada więc ścisłej ochrony konserwatorskiej. Fakt zachowania się pod tym adresem tak cennego artefaktu powinien być najlepszym powodem do objęcia całej nieruchomości indywidualnym wpisem do rejestru zabytków.

 

 

            Trzecia z radomskich kuczek znajduje się w miejscu, którego chyba nikt nie byłby w stanie posądzić dziś o to, że kryje ciekawą pamiątkę po mieszkających niegdyś w mieście Żydach. Znajduje się przy ul. Morelowej 2 – na Wacynie. Już sam fakt istnienia tu – daleko poza śródmieściem Radomia – zabudowy o charakterze kamienicy czynszowej (czworobok budynków z podwórkiem „studnią”) jest dość zaskakujący, a co dopiero kuczka! Kompleks zabudowań przy ul. Morelowej 2 na pierwszy rzut oka nie zachęca do dłuższego zatrzymania się przy nim. Mówiąc wprost – kilka zestawionych ze sobą prostych brył kubicznych nie zachwyca Elewacja frontowa, poza skromną balustradą żeliwną, nie posiada nawet żadnych zdobień. Także boczna ściana zabudowań nie przykuwa estetycznej uwagi. Właśnie tu – do bocznej ściany tylnej oficyny, na wysokości pierwszego piętra – przytwierdzona jest opisywana kuczka. Jej przykład, który powieli się jeszcze w przypadku dwóch innych, pokazuje dość charakterystyczny sposób wtórnego wykorzystywania takich obiektów – jako zewnętrznych ganków wejściowych do mieszkań. Tak właśnie została zaadaptowana kuczka na Wacynie. Pierwotnie była to niewielka, „wisząca” swobodnie na ślepej ścianie oficyny konstrukcja, oszklona z wszystkich trzech stron i posiadająca płaski, jednospadowy daszek. , Zapewne po latach, dawno po zniknięciu z ulicy Morelowej Żydów, przestrzeń pod kuczką zabudowano, a do niej samej doprowadzono schodki i w bocznej ścianie wstawiono drzwi.

 

 

            Czwarta radomska kuczka znajduje się w ścisłym śródmieściu Radomia, w zasadzie najbliżej centrum dawnej dzielnicy żydowskiej w mieście. Zdobi kamienicę przy ul. Reja 16. Jest to budynek jednopiętrowy, o dość estetycznym wyglądzie. Posiada niemal symetryczną, 12-osiową fasadę, z centralnie usytuowanym przejazdem bramnym. Kuczka ulokowana jest od strony dziedzińca, w zaułku mieszczącym klatkę schodową, na złączeniu budynku frontowego i zachodniej oficyny. „Wisi” na poziomie pierwszego piętra. Jest niewielkim obiektem drewnianym, wspartym na dwóch stalowych szynach. Deski szalujące obiekt są dość nowe, co wskazuje, że kuczka była niedawno remontowana. Łatwo to zrozumieć wiedząc, że od wnętrza klatki schodowej do tej budowli przebite zostały drzwi wejściowe, dzięki czemu obiekt zyskał dziś funkcję ganku, swoistego „skrótu” do pokoju mieszkania, z którego niegdyś jakaś żydowska rodzina w Sukkot udawała się do tej kuczki. Dach obiektu jest jednospadowy, od północnej strony w budowli umieszczone jest nieduże okno. Trudno podejrzewać, aby opisany obiekt mógł nie być kuczką, choć w tym przypadku brak stuprocentowej pewności.

 

 

            Podobnie wygląda sprawa piątej radomskiej kuczki – tej znajdującej się przy ul. Żeromskiego 24. Front budynku ukazuje nam skromną, jednopiętrową kamienicę mieszczańską, wybudowaną w 1835 r. w stylu oszczędnego klasycyzmu. Kamienica jest wpisana do rejestru zabytków (Nr 511/A/92 z 12 lutego 1992 r.). Po pokonaniu przejścia bramnego nad głową ukazuje się niecodzienny widok – wsparta na trzech stalowych szynach altanka, obita obecnie białym sidingiem. W obiekcie znajduje się nieduże okno, skierowane w stronę podwórza. Po przejściu tunelu bramy od razu z prawej strony trafiamy na obwiedzione półokrągłą arkadą schody, prowadzące na piętro bocznej oficyny. Ta konstrukcja komunikacyjna, ułatwiająca dostanie się na wyższą kondygnację, na poziomie piętra styka się z interesującą nas kuczką. Korzystając z takiego ułatwienia obecny użytkownik mieszkania, którego dawnym lokatorom zapewne kiedyś służyła do religijnych obrzędów opisywana kuczka, wstawił w boczną jej ścianę drzwi. Zabieg ten uczynił dawną kuczkę zwyczajnym zewnętrznym gankiem, skracającym drogę do mieszkania oznaczonego na drzwiach numerem 3.

 

 

            Szósta zachowana do dziś radomska kuczka to obiekt warty szczególnej uwagi. Znajdziemy ją na posesji przy ul. Żeromskiego 66. Od frontu pod tym adresem znajduje się skromna, jednopiętrowa, ale ciekawa architektonicznie kamienica mieszczańska, wybudowana po 1880 r. i 6 sierpnia 1990 r. wpisana do rejestru zabytków, Nr 448/A/90. Dużo uroku budynkowi dodają symetryczna fasada, mansardowe lukarny w skrajnych osiach oraz dwie zachowane w dobrym stanie żeliwne balustrady balkonowe. Znajdującej się tu kuczce swe opowiadanie poświęcił Marcin Kępa (A jednak nie ostatnia w książce Balkony). Kuczka ulokowana jest od strony podwórza, bezpośrednio ponad łukiem bramy. Prawa, boczna ściana obiektu oparta jest o mur klatki schodowej kamienicy – kuczka posiada zatem dwie zewnętrzne ściany boczne. Szersza, frontowa elewacja kuczki jest w znacznej części oszklona. Obiekt posiada cztery skrzydła okienne podzielone na sześć kwadratowych kwaterek, ponad którymi znajdują się jeszcze jedno- i dwukwaterkowe lufciki. Ściany kuczki oszalowane są drewnianymi deskami pomalowanymi w odcieniach żółci i brązu. Dach obiektu jest stosunkowo płaski, jednospadowy. Ciekawie prezentuje się zestaw podpór podtrzymujących kuczkę. Są to cztery ozdobne, żeliwne wsporniki (identyczne z tymi, jakie stosowane są zazwyczaj do stabilizacji balkonów) oraz dwie żeliwne kolumny. Są one wykonane w sposób dekoracyjny: posiadają nieco szersze bazy zakończone profilowaniem, kanelowane słupy i ozdobne głowice.

 

 

KUCZKI "NIEPEWNE"

            Inwentaryzacja przestrzeni śródmiejskiej Radomia umożliwiła odnalezienie trzech kolejnych obiektów o specyficznej konstrukcji i wyglądzie, który pozwala wysnuć przypuszczenie, że mogły w przeszłości spełniać funkcję przypisaną kuczkom. Na obecną chwilę nie da się jednak jednoznacznie rozstrzygnąć pojawiających się tu wątpliwości, stąd obiekty te zaliczone zostały do grona kuczek niepewnych (domniemanych).

            Pierwszy z takich obiektów zobaczyć można przy ul. Moniuszki 24. Pod tym adresem znajduje się jedna z najokazalszych i najciekawszych radomskich kamienic, wybudowana u schyłku XIX w. i 30 marca 1992 r. wpisana do rejestru zabytków, pod numerem 528/A/92. Wszedłszy na dziedziniec kamienicy można zobaczyć tu na złączeniu budynku frontowego z prawą oficyną (na wysokości pierwszego piętra) specyficzny obiekt architektoniczny. Pierwotną wolną przestrzeń znajdującej się tu wnęki zabudowano w charakterystyczny sposób. Drewniana obudowa z dużą połacią okienną, w której znajdują się liczne, niewielkie kwadratowe szybki, może kojarzyć się z czymś w rodzaju oranżerii, ale znając specyfikę kulturową Radomia sprzed II wojny światowej nietrudno o postawienie hipotezy, że konstrukcja ta mogła być kuczką. Czy jednak kiedykolwiek taką funkcję spełniała? Udzielenie odpowiedzi na takie pytanie jest trudne, dziś być może nawet już niemożliwe.

 

 

            Podobne wątpliwości towarzyszą drugiemu w tej grupie obiektowi, który pewne przesłanki pozwalają zaliczyć do grona budowli mogących spełniać w przeszłości rolę kuczki. Obiekt ten znajduje się przy ul. Żeromskiego 13. Adres ten kryje śródmiejską kamienicę mieszczańską, wzniesioną po 1870 r. Jest to budynek figurujący od 12 lutego 1992 r. w rejestrze zabytków (Nr 508/A/92). Elewacja frontowa tej dwupiętrowej kamienicy jest pięcioosiowa, symetryczna, o skromnym, ale nadającym obiektowi klasyczny wygląd detalu architektonicznym. Podobnie jak w przypadku opisanym akapit wyżej, i tu po przejściu tunelu bramy, z prawej strony, na łączeniu budynku głównego z oficyną, znajdziemy zabudowaną w specyficzny sposób wnękę. A w zasadzie dwie, gdyż podobne zabudowy znajdują się na wysokości pierwszego i drugiego piętra (przy czym ta niższa jest obecnie w około 2/3 mocno przekształcona). Wyższa, zachowana w dobrym stanie, ukazuje klasyczny widok: drewnianą zabudowę w dolnej części (z dekoracyjnymi płycinami) i dużą przeszkloną połać okienną. Trudno dziś rozstrzygnąć, czy konstrukcja ta była tylko czymś w rodzaju niewielkiej oranżerii, czy też ma coś wspólnego z żydowskim świętem Sukkot. Pytanie, czy kiedykolwiek w żydowskie Święto Namiotów zza szyb tej altanki wybrzmiewały składane w języku jidysz Jahwe dziękczynienia za wyprowadzenie ich z niewoli egipskiej, też pozostanie chyba na zawsze bez odpowiedzi.

 

 

            Trzecia z konstrukcji przypominającej obiekty, które przed dziesiątkami lat służyły Żydom do świętowania Kuczek, jest chyba najbardziej wątpliwa. Jej identyfikowanie z „szałasami” tworzonymi specjalnie na Sukkot jest dość karkołomne, ale istnieją pewne przesłanki, pozwalające na wysunięcie tak śmiałej hipotezy. Chodzi o budowlę pod adresem Malczewskiego 14. Od frontu stoi tu bardzo zgrabna, dwupiętrowa kamienica, nas interesuje jednak oficyna budynku, a w zasadzie jej poddasze. Połać dachową zdobi tu dość nietypowa lukarna – inna od większości pozostałych, jakie można zobaczyć w mieście. Ale czy mogła być kuczką? Przemawia za tym fakt „podpisania” budynku oficyny przez jego właściciela – Żyda, o czym poniżej.

 

 

            Kończąc opis radomskich kuczek, warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden, współczesny, ale interesujący obiekt. Jego wygląd – choćby w projekcie niezamierzony – w symboliczny sposób nawiązuje do dawnego, przedwojennego Radomia, w którym kuczek z pewnością nie brakowało. Bawiąc się niejako nazewnictwem, obiekt ten można by określić mianem „neokuczki” albo „postkuczki”. To niewielki wykusz znajdujący się na zewnętrznej elewacji bloku mieszkalnego wypełniającego przestrzeń pomiędzy ulicami Szwarlikowską, Wolność i Reja na Mieście Kazimierzowskim. Ów upodobniony do kuczki wykusz widoczny jest od strony drugiej z tych ulic (w zasadzie obok siebie są tu trzy wykusze, ale nas interesuje ten największy). Budynek, na którym się znajduje, to blok mieszkalny wybudowany w 1988 r. przez spółdzielnię „Starówka”. Jak można się domyślać, ozdobienie jednej z elewacji bloku spółdzielczego wykuszem miało na celu jedynie jej architektoniczne urozmaicenie. Fakt, że wykusz ten obudowany został drewnianymi deskami w sposób upodobniający go do żydowskich kuczek, w połączeniu z lokalizacją obiektu - niemal w sercu dawnego żydowskiego Radomia, sprawiają, że nastąpiło niezamierzone, choć nader symboliczne odwołanie do historii i tradycji tego miejsca.

 

 

ŚLADY PO MEZUZACH

            Drugimi z charakterystycznych świadectw kultury i tradycji radomskich Żydów, jakie do dziś przetrwały w przestrzeni miasta, są ślady po mezuzach. Na obecną chwilę w wyniku poszukiwań tego typu obiektów w Radomiu, udało się odnaleźć zaledwie cztery. Są to zatem pamiątki niezwykle rzadkie, tym bardziej cenne. I bardzo kruche, co wynika z samej ich istoty, niewielkich rozmiarów i miejsca, w których się znajdują.

            Mezuza (hebr. ‏מזוזה‎ – dosłownie odrzwia, futryna drzwiowa) jest jednym z charakterystycznych elementów wyposażenia żydowskiego domu. Można powiedzieć, że swoistym znakiem rozpoznawczym, który z miejsca pozwala wiedzieć, że mamy do czynienia z mieszkaniem potomków Abrahama, kultywujących tradycje religijne przodków. Przez analogię z domami chrześcijańskimi – można ją porównać do krzyża zawieszanego nad framugą drzwi, za którymi mieszkają wyznawcy Chrystusa, czy też tradycyjną kropielniczką na wodę święconą umieszczaną niegdyś na futrynie, przy wejściu do takiego domu. Mezuza to najczęściej niewielki, podłużny pojemnik o prostokątnym, kwadratowym lub okrągłym przekroju, wewnątrz którego umieszczony jest zwinięty pergamin z wypisanymi dwoma fragmentami z Księgi Powtórzonego Prawa:

            Słuchaj Izraelu! Haszem Bóg nasz, Haszem jest Jedyny. Będziesz miłował Haszem Boga twego, z całego serca swego i z całej duszy swojej i z całej siły swojej. Niechaj słowa te, które Ja ci dziś nakazuję, będą na twoim sercu. Będziesz je wpajał twoim dzieciom i będziesz o nich mówił, przebywając w swoim domu, idąc drogą, kładąc się i wstając. I przywiążesz je jako znak do swojej ręki i będą między twoimi oczyma, i napiszesz je na bramach i na odrzwiach domu twego.

            Powyższe polecenie nakłada na wyznawców judaizmu obowiązek noszenia zarówno tefilin, jak i stosowania mezuz. Na rewersie pergaminu znajdującego się w mezuzie umieszcza się słowo „Szadaj” (po hebrajsku „Wszechmocny”) w taki sposób, aby było widoczne przez znajdujący się w tym pudełeczku otwór. Mezuzy – te niewielkie i na pierwszy rzut oka niepozorne przedmioty – obwarowane są licznymi przepisami i tradycjami. Oto niektóre z nich.

            Tekst do mezuzy powinien kaligrafować specjalnie przygotowany do tego skryba, zwany soferem, z zachowaniem reguł przyjętych przy pisaniu Tory. Tylko wtedy mezuza jest traktowana jako koszerna – czyli właściwa, odpowiednia. Zgodnie z 423 przykazaniem judaizmu, mezuza powinna znajdować się na framudze każdego pomieszczenia o powierzchni minimum 4 amot kwadratowych (1 ama odpowiada 0,443 m), z wyłączeniem łazienek. Obowiązek umieszczania mezuzy dotyczy miejsc stałego zamieszkania, ale często spotyka się je w synagogach, miejscach pracy czy obiektach użyteczności publicznej. Mocuje się ją ukośnie (góra mezuzy zwrócona w stronę wnętrza domu, dół na zewnątrz), po prawej stronie drzwi, mniej więcej na 2/3 wysokości. Zawieszeniu mezuzy towarzyszy wypowiedzenie błogosławieństwa: „Błogosławiony jesteś Ty, Haszem, nasz Bóg, który uświęcił nas swoimi przykazaniami i nakazał nam przytwierdzać mezuzę”. Podczas przechodzenia przez drzwi wejściowe mezuza powinna być dotykana z pobożnością. Podczas wchodzenia i wychodzenia z domu wypowiadana jest modlitwa „Niech Bóg chroni moje wyjścia i powroty, teraz i w przyszłości”. Praktykowane bywa także składanie pocałunku na tej dłoni, którą dotknęło się mezuzy. Pocałunek może być także składany na własnych palcach przed dotknięciem nimi mezuzy. Gest ten ma wyrażać miłość i szacunek w stosunku do Boga oraz Jego przykazań i przypominać o zawartych w nich zaleceniach. Jak każdy przedmiot związany z tradycją religijną mezuzy często wykonywane były w sposób artystyczny, przyjmując postać niewielkich dzieł sztuki. Takie artystycznie wykonane mezuzy często ofiarowane były jako prezenty parze młodej – o ile nowożeńcy byli dostatecznie „dorośli”, by założyć własny dom.

            Przed drugą wojną światową w Polsce istniało z pewnością kilka milionów mezuz, przybitych do drewnianych ościeżnic lub umocowanych w kamiennych portalach domów zamieszkałych przez Żydów. Nie inaczej było w Radomiu, gdzie tego typu artefaktów musiało być kilka, jeśli nie kilkanaście tysięcy. Z tych milionów mezuz istniejących w międzywojennej Polsce do dziś przetrwały jedynie nieliczne z nich (oraz około kilkaset śladów po nich). Można je obejrzeć na dedykowanej im stronie internetowej. W Radomiu zaś do dziś zachowały się jedynie cztery znane ślady po mezuzach. Podobne świadectwa dawnych, wielokulturowych dziejów miasta znikają w zastraszającym tempie. Wypada tu paradoksalnie wypowiedzieć twierdzenie, że te nieliczne radomskie rowki na odrzwiach dawnych żydowskich domów zakonserwowała... bieda. Zobaczyć je można bowiem pod dwoma adresami – oba kryją skromne, nie remontowane chyba nigdy kompleksowo (a na pewno nie po wojnie) kamienice, położone w dawnej radomskiej dzielnicy żydowskiej. Można śmiało powiedzieć, że gdyby i tu znalazł się bardziej operatywny i zdeterminowany do gruntownego odnowienia danego budynku właściciel czy zarządca – dziś w Radomiu nie byłoby i tych skromnych świadectw religijności żyjących niegdyś w mieście Żydów.

       Mamy zatem w Radomiu cztery szczeliny po mezuzach, ale tylko dwa adresy, pod którymi się znajdują. W obu przypadkach są to dwa ślady w jednej kamienicy. Pierwszy budynek znajduje się przy ul. Wałowej 5 – można by powiedzieć, że niemalże w samym centrum dawnego żydowskiego Radomia. Jest to obiekt jednopiętrowy, narożny z ulicą Lekarską, po którego wyglądzie można wnioskować, że czasy swej świetności dawno ma za sobą. Jeden z zachowanych śladów po mezuzie znajduje się wewnątrz przelotowego korytarza, wiodącego z ul. Wałowej na podwórko. Wyżłobiony jest na futrynie, która niegdyś utrzymywała drzwi na klatkę schodową. Wnętrze też dziś nie zachwyca estetyką. Można raczej odnieść przygnębiające wrażenie, jakby czas zatrzymał się w tym miejscu w swym najpodlejszym wymiarze. Dość rzec, że futryna i sama szczelina po mezuzie pomazane są sprayem, a w tle zobaczyć można między innymi złowieszczy – a w tym miejscu dodatkowo symboliczny – rysunek swastyki...

            Drugi ze śladów widnieje na zewnętrznych odrzwiach klatki schodowej bocznej oficyny budynku (od strony ul. Lekarskiej). Tę pamiątkę zobaczyć można wprost z dziedzińca kamienicy. Obydwa rowki obrazują utartą żydowską tradycję lokowania mezuz pod skosem, z górną częścią skierowaną w stronę wnętrza budynku. Warto też zauważyć, że obydwie szczeliny po mezuzach nie znajdują się na futrynach konkretnych mieszkań, lecz całych klatek schodowych, co świadczy, że cały budynek lub daną jego część (oficynę) zamieszkiwali wyłącznie Żydzi.

 

 

            Z podobną sytuacją mamy do czynienia w przypadku drugiego z domów, w którym zachowały się ślady po mezuzach. Chodzi o kamienicę z ul. Żytniej 1. Ta najbardziej znana dziś radomska szczelina po dawnym pudełeczku ze zwitkiem z modlitwą „Słuchaj Izraelu”, widnieje na futrynie głównych drzwi wejściowych do obiektu. Ślad po mezuzie jest doskonale widoczny z ulicy. Niestety także i tu wygląd samego budynku napawa smutkiem. Obiekt jest już niemalże w całości niezamieszkany, opuszczony, z zamurowanymi oknami. Odrapany, brudny. Jakby martwy. Może to właśnie dzięki temu przez ponad 75 lat od Zagłady przetrwał tu po radomskich Żydach ten skromny, wyżłobiony w futrynie ślad? Jego znajomość wśród osób interesujących się dziejami żydowskich mieszkańców miasta jest dość powszechna. Mało kto jednak wie, że pod tym samym adresem znajduje się jeszcze jeden, tym razem dawno zapomniany ślad po mezuzie. Piszący te słowa miał okazję wydobyć go na światło dzienne po zapewne dziesięcioleciach ukrycia. Ślad ten znajduje się na futrynie z tyłu budynku z ul. Żytniej 1, tam, gdzie jeszcze kilka lat temu znajdowała się przybudówka do kamienicy, której widok został utrwalony między innymi na wielu obrazach artystów malujących charakterystyczny widok domów „Gąski” i „Esterki” z perspektywy ruin Bramy Krakowskiej. Ślad po tej mezuzie niejako przypomniał o sobie sam. Szczelina w futrynie zapewne zaraz po II wojnie światowej została wypełniona kawałkiem drewna i zamalowana. W 2016 r. jednak gruba warstwa malarska futryny pękła w dość charakterystyczny, skośny sposób. Oglądając każdą napotkaną futrynę w śródmieściu Radomia w poszukiwaniu kolejnych szczelin po mezuzach – nie sposób było tego nie zauważyć. Po zdrapaniu łuszczącej się farby ukazał się nie budzący wątpliwości co do swej genezy rowek – ślad po kolejnej, czwartej radomskiej mezuzie. Tym razem załatany kawałkiem listewki i zrównany z powierzchnią futryny. Ale z lewej strony! Czyżbyśmy zatem znaleźli przykład odstępstwa od tak przecież dla Żydów ważnej, wręcz świętej, tradycji? Raczej nie. Najprawdopodobniej drzwi pierwotnie wiodły z wnętrza budynku do jakiejś nie zachowanej dziś jego części albo – po prostu – futryna została tu wtórnie skądś przeniesiona.

 

 

NAPIS W JĘZYKU JIDYSZ

            Jedną z podstaw każdego narodu jest jego język. W przypadku Żydów zamieszkujących Polskę i Radom na przestrzeni wieków językiem tym był jidysz (z niem. jüdisch – żydowski). Jest to język Żydów aszkenazyjskich powstały w X-XII w. na terenie południowych Niemiec, jako mowa potoczna utworzona z połączenia języków germańskich i słowiańskich, z dodatkiem słownictwa hebrajskiego. Język ten zapisywany jest literami alfabetu hebrajskiego. W przestrzeni Radomia zachował się jeden trwały ślad ukazujący użycie języka jidysz w napisie informacyjno-reklamowym. Jest nim szyld reklamujący hotel i restaurację Abrama Mentlika, znajdujący się w podwórzu kamienicy przy ul. Wałowej 1 (zaraz na prawo za przejściem bramnym). Napis ten jest o tyle cenny i ciekawy, że utrwalony został farbą wprost na tynku ściany. Jego przetrwanie przez tyle dziesięcioleci w tak dobrym stanie jest z pewnością czymś niezwykłym. Ów szyld reklamujący lokal gastronomiczno-hotelarski powstał niewątpliwie w okresie międzywojennym. Jest dwujęzyczny. Po polsku głosi: „HOTEL KUPIECKI / A. MENTLIK / [grafika ukazująca dłoń wskazującą palcem do góry, czyli znak typograficzny „maniculum”] 1 PIĘTRO”. Poniżej podana jest analogiczna treść w języku jidysz, wypisana literami alfabetu hebrajskiego. Wiadomo, że Abram Mentlik hotel kupiecki i koszerną restaurację przy ulicy Żeromskiego 2 (wspólne podwórko z Wałową 1) prowadził już na pewno w 1932 r.

            Nie udało się precyzyjnie określić, kiedy dokładnie omawiany szyld z napisem w języku jidysz ujrzał znów światło dzienne i dosłownie ukazał się po odpadnięciu warstw starej farby czy fragmentu wtórnego tynku. Najprawdopodobniej stało się to przed lutym 2013 r. Sprawą zainteresowana została Fundacja Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego (treść zapisaną w jidysz odczytał pracownik Fundacji, Marcin Bartosiewicz). Powiadomiona została też radomska Delegatura Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. Choć sama kamienica, na której znajduje się artefakt, nie posiada indywidualnego wpisu do rejestru zabytków, objęta jest ochroną jako część zespołu urbanistyczno-architektonicznego miasta Radomia, który został wpisany do rejestru zabytków we wrześniu 1989 r. Tym samym Wojewódzki Konserwator Zabytków zwrócił się do właściciela kamienicy z prośbą o zachowanie odkrytych napisów w stanie obecnym i nieusuwanie ich podczas ewentualnych remontów czy prac związanych z odnowieniem elewacją kamienicy.

 

 

 

INICJAŁY ŻYDOWSKIEGO WŁAŚCICIELA OFICYNY

                   Nad wejściem do oficyny kamienicy przy ul. Malczewskiego 14 znajduje się ryta w tynku inskrypcja:

B.R. 

1936 r.

            Przed II wojną światową przy ul. Malczewskiego 14 mieszkał znany radomski społecznik – Aleksander Sawicki (ur. w 1930 r.). Przekazał on informację, że owe tajemnicze inicjały to podpis Żyda Beniamina Reicha, który w tymże 1936 r. wybudował tę oficynę i w niej mieszkał. Dzięki zachowanemu w Archiwum Państwowym w Radomiu spisowi żydowskich mieszkańców miasta z początków okupacji niemieckiej udało się potwierdzić prawdziwość słów (i pamięci!) Sawickiego – przy ul. Malczewskiego 14 mieszkała rodzina Rajchów (Reichów): urodzony w Radomiu w 1893 r. Beniamin, kupiec; jego rok starsza żona Estera i dzieci: córka Pesa Jochweta – panna, z zawodu bakteriolog oraz synowie Izrael Icek i Chaim Josek, obaj kawalerzy, pracujący jako urzędnicy. Jest wielce prawdopodobne, że Beniamin Rajch na poddaszu swego domu skonstruował także przywołaną wcześniej, dość nietypową facjatkę, przez którą raz do roku, przez siedem dni z rodziną spoglądał w niebo świętując Sukkot.

            Marcin Kępa w 2019 r. na łamach radomskiej „Gazety Wyborczej” opublikował opowiadanie Epitafium dla Beniamina Reicha.

 

 

WITRAŻ Z GWIAZDĄ DAWIDA

            Ostatnim z charakterystycznych, trwałych elementów wywodzących się wprost z kultury żydowskiej i przez lata dostępnych do oglądu w przestrzeni publicznej Radomia, był witraż z Gwiazdą Dawida. Przez dziesięciolecia znajdował się on w szczycie ganku domu przy Placu Stare Miasto 9 (niewykluczone, że sam ganek w przeszłości wykorzystywany był raz do roku jako kuczka). Pisanie o tym artefakcie w czasie przeszłym na szczęście odnosi się tylko do tego, że nie zdobi on już wejścia do przywołanego budynku, lecz został przeniesiony w inne miejsce – już bez możliwości stałego oglądania. Cała związana z tym zabytkiem kultury i symboliki żydowskiej historia jest dość interesująca. Prawdopodobnie obiekt ten nie byłby do dziś znany i prezentowany (podczas Spotkań z Kulturą Żydowską „Ślad”), gdyby nie wizyta w Radomiu na początku 2015 r. Salomona Birenbauma – Żyda urodzonego w Radomiu w 1926 r., mieszkającego obecnie w USA. Odbyty w dniu 29 stycznia 2015 r. z Birenbaumem i jego żoną sentymentalny spacer po mieście, zaowocował między innymi ciekawym, choć zupełnie przypadkowym spotkaniem z właścicielką domu położonego przy Placu Stare Miasto 9. Okazało się, że w zatkanym wówczas dyktą okrągłym okienku w ganku tego domu umieszczony był kiedyś witraż z motywem Gwiazdy Dawida. Obecni przy rozmowie pracownicy Resursy Marcin Kępa i Paweł Puton powzięli pomysł pozyskania tego zabytku, gdyż okazało się, że nie zginął, ani nie został zniszczony, lecz jedynie zdjęty w celu zabezpieczenia przed ewentualnymi aktami wandalizmu. Już po sześciu tygodniach, 16 marca 2015 r., witraż znalazł się w „Resursie”, a po upływie kolejnego miesiąca – zaprezentowany szerszej publiczności podczas 7. Spotkań z Kulturą Żydowską „Ślad”.

 

 

            Witraż ten posiada solidną, wykonaną z drewna konstrukcję. Ramę stworzył bez wątpienia dobry rzemieślnik stolarski. Poszczególne kwatery tworzące kształt Gwiazdy Dawida wypełniają kolorowe szybki – biała (przezroczysta) w środkowym sześciokącie, zielone w sześciu trójkątnych ramionach gwiazdy, fioletowe w dwóch bocznych kwaterach stykających się z okrągłą obręczą ramy oraz czerwone w pozostałych czterech takich kwaterach (jedna z tych czerwonych szybek zapewne stłukła się i zastąpiona została szkiełkiem przezroczyście białym. Niewykluczone, że także środkowa, sześciokątna kwatera posiadała pierwotnie barwną szybkę).

Paweł Puton